Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
To była podręcznikowa ciąża, dziecko miało urodzić się zdrowe

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Z jednej strony szok, niedowierzanie, ból i cierpienie rodziców. Z drugiej, brak profesjonalizmu i arogancja położnych oraz lekarzy. Na naszych łamach wracamy do upadku noworodka podczas porodu. Prezentujemy wstrząsającą relację rodziców dziecka.

Takiego dramatu na porodówce w Polsce jeszcze nie było. Podczas porodu noworodek upadł na posadzkę przerywając pępowinę.

Położna nagle się odwróciła

Monika i Paweł to młodzi ludzie, mieszkają na jednym z lubińskich osiedli. Kilka dni temu wprowadzili się do nowego mieszkania. Ale nie tylko nowy dom miał być powodem do świętowania. Z przeprowadzką zbiegł się termin narodzin ich dziecka. To miały być dwa najcudowniejsze momenty w tym roku – urodziny dziecka i własne mieszkanie. Ale świętowania wcale nie było. W ostatnich tygodniach przeżyli dramat. Ból przeplatał się z cierpieniem i oczekiwaniem na to, co powiedzą lekarze z wrocławskiej kliniki. Czy ich córeczka przeżyje fatalny upadek przy porodzie.

Ciąża Moniki przebiegła wręcz podręcznikowo. Przez cały okres dbała o badania USG, z płodem nic niepokojącego się nie działo. Nie było żadnych komplikacji. Lekarz prowadzący prawie trafił z terminem rozwiązania. W nocy z 20 na 21 lipca Monika poczuła, że to już ten moment. Paweł wziął urlop z pracy, by być blisko niej. Zaplanowali poród rodzinny. Rano, 21 lipca, oboje zjawili się na położniczej izbie przyjęć Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lubinie. Monika zwijała się z bólu w korytarzu, ale lekarz dyżurujący uznał, że czas porodu jeszcze nie nadszedł. Po chwili jednak wezwał lekarza z oddziału. Po konsultacji i badaniach tego samego dnia, przed południem, Monika trafiła na oddział. Był środek tygodnia, przed południem. Na oddziale położniczym była pełna obsada lekarzy i położnych.

- Wiedzieli, że zaraz się zacznie akcja porodowa, a mimo to, sala nie była w ogóle przygotowana. W końcu, gdy Monikę położono, zlekceważyli nas. Położne zamiast czuwać przy matce, zaczęły sobie plotkować na temat lekarzy i wakacyjnych planów urlopowych. Tym się bardziej interesowały - relacjonuje nam Paweł, ojciec noworodka (dane personalne rodziców dziewczynki do wiadomości redakcji).

W końcu położna zainteresowała się rodzącą w bólach matką. W krytycznym momencie, gdy dziecko opuszczało łono matki, nastąpił dramat.

- Położna odbierająca poród nagle odwróciła się. I wtedy zobaczyłem, jak dziecko upada na posadzkę. Znieruchomiałem, byłem kompletnie oszołomiony, jakbym dostał w głowę jakimś ciężkim narzędziem. Upadek przerwał pępowinę - wspomina dramatyczny moment ojciec.

Trudno nawet sobie wyobrazić ten widok. Rodzice wspominając ten krytyczny dzień, zawieszają głos, ciężko łapiąc oddech. Dziecko natychmiast jest badane. Wstępna diagnoza – liczne krwiaki na mózgu. Noworodek na sygnale trafia z Lubina na oddział chirurgii dziecięcej wrocławskiej kliniki przy Chałubińskiego.

Dziwna treść służbowej notatki

- Byłem w szoku. Słyszałem tylko, jak mówili, żebym natychmiast wyszedł z sali. Potem mnie wezwali, by podpisać jakieś pismo. Nie czytałem tego. Zobaczyłem dopiero to na spokojnie, gdy już ochłonąłem – wspomina Paweł.

Pismo, o którym mówi ojciec, to swego rodzaju notatka służbowa sporządzona odręcznie przez jedną z położnych, tuż po nieszczęśliwym wypadku. Czytamy w niej m.in., że: „w czasie porodu brak współpracy z rodzącą, zaciska nogi, nie słucha poleceń, odpycha ręce położnej, nie współpracuje. Utrudnia wykonywanie czynnością związanych z porodem. Siła parcia i brak jakiejkolwiek współpracy uniemożliwia prawidłowe odebranie porodu. W wyniku wyżej zaistniałych okoliczności doszło do całkowitego urwania pępowiny i zsunięcia się noworodka na podłogę”. Na marginesie pojawia się uwaga, że: „mąż obecny przy porodzie”, i ten fragment podpisał Paweł.

-To jakiś absurd i niedorzeczność. Gdybym nie słuchała poleceń i wskazówek położnej to nie urodziłabym w ciągu pół godziny, bo tyle mniej więcej trwała akcja porodowa. Gdyby faktycznie było, jak przedstawia to położna, rodziłabym może kilka godzin. To nielogiczne – opowiada nam Monika, matka dziecka.

Potwierdza to ojciec, który przez cały czas był na sali porodowej.

- Wszystko trwało bardzo szybko, maksymalnie do pół godziny. Byłem przecież przy porodzie. Monika słuchała wszystkich wskazówek położnej, robiła to wszystko, co jej kazała. Teraz chcą zrobić wszystko, by to matka była winna tego wypadku – rozkłada ręce zrezygnowany Paweł.

Tego samego dnia ojciec dziecka powiadomił o wypadku lubińską policję. Nie zrobił tego szpital, choć powinien. Policjanci zadali trzeźwość zespołu lekarskiego. Wszyscy byli trzeźwi. W czasie gdy sprawą wypadku zajęły się już organy ścigania, we wrocławskiej klinice na chirurgii dziecięcej trwała walka o życie noworodka. Wrocławscy lekarze stwierdzili u dziecka. anemię, liczne złamania kości czaszki, krwiaki przymózgowe, złamanie prawego żebra. Przez kilka dni dziewczynka leżała w inkubatorze. Stan dziecka na szczęście poprawiał się na tyle, że nie trzeba było przeprowadzać skomplikowanych i niebezpiecznych operacji na mózgu. Codziennie przy dziecku była matka.

- Wyszłam z lubińskiego szpitala nazajutrz, na własne żądanie. Chciałam jak najszybciej być blisko córeczki. Opuściłam szpital na żądanie także z innego powodu. Na drugi dzień po wypadku, na porannym obchodzie, już nie pamiętam, kto to powiedział, lekarz czy położna. Usłyszałam taki tekst: „a to ta pacjenta z tego upadku” i usłyszałam tylko drwiące podśmiechiwanie. To mnie tak oburzyło i zabolało, że chwilę potem wyszłam ze szpitala na własną prośbę – wspomina Monika.

Dwa tygodnie po dramatycznych wydarzeniach rodzice odebrali swoje dziecko z wrocławskiej kliniki. Przez kilka dni zamieszkali jeszcze u rodziców Pawła. Dziś wraz z córką są już na własnym mieszkaniu.

Szpital broni swój personel

Dlaczego noworodek upadł na posadzkę? Czy zespół lekarski dołożył wszelkich starań, by zagwarantować matce bezpieczny poród? Czy jednak doszło do nieuwagi i poważnego błędu, który mógł okazać się tragiczny w skutkach? Na te pytania spróbuje odpowiedzieć Prokuratura Rejonowa w Lubinie, która prowadzi śledztwo własne przejęte od lubińskiej policji.

- Postępowanie prowadzone jest w sprawie nieumyślnego narażenia przez personel oddziału na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia dziecka podczas porodu. Prokuratura zleciła czynności sprawdzające polegające na przesłuchaniu świadków tego zdarzenia, na poczet śledztwa zabezpieczono też dokumentację medyczną z przebiegu porodu – poinformowała nas prokurator Joanna Sławińska – Dylewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Akcję porodową nadzorowały dwie położne z wieloletnim stażem i dwoje lekarzy. Nie zostali zawieszeni w swoich czynnościach, ale władze szpitala zapowiedziały skierowanie sprawy do wyjaśnienia do Naczelnej Izby Lekarskiej oraz do Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych.

- Zleciłem ordynatorowi oddziału wykonanie notatki służbowej z przebiegu porodu. Ze wstępnych naszych ustaleń wynika, że do tego zdarzenia nie doszło z winy zespołu odbierającego poród. To był nieszczęśliwy wypadek – uważa Jarosław Jaroszewski, zastępca dyrektora Zespołu Opieki Zdrowotnej w Lubinie.

Innego zdania są jednak rodzice, którzy powiedzieli nam o lekceważącym podejściu lekarzy i położnych, którzy feralnego dnia przebywali na oddziale położniczym lubińskiego szpitala. Rodzice noworodka nie mają żadnych wątpliwości, że do nieszczęśliwego wypadku doszło z winy zespołu lekarskiego. "Obarczanie winą matki jest zwykłą podłością", twierdzi ojciec dziecka. Dziewczynka musi być pod stałą opieką lekarską. Czekają ją teraz liczne badania kontrolne tomografii komputerowej i USG. Dla Moniki i Pawła najważniejsze jest teraz zdrowie córki i prawidłowy jej rozwój.

Po naszej publikacji na łamach serwisów Internetowych Grupy Portali Dolnośląskich WFP, sprawa nieszczęśliwego upadku noworodka stała się jednym z głównych tematów regionalnych i ogólnopolskich mediów.


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl