Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Ząbkowice Śląskie
Marcowe migdały raz jeszcze

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Tłumy odświętnie ubranych mieszkańców miasta na peronie stacji kolejowej w Bardzie. Transparenty, hasła, kwiaty i orkiestra oczekująca na przyjazd pociągu. Scena jak z filmu, kręconego w tym samym miejscu, dwadzieścia trzy lata temu. Można by pomyśleć, że filmowcy znowu odwiedzili to miasteczko położone wśród gór, aby kręcić remake powstałego przed laty filmu.
Marcowe migdały raz jeszcze
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marcowe migdały raz jeszcze
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marcowe migdały raz jeszcze
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Marcowe migdały raz jeszcze
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Filmowcy i owszem, zjawili się ochoczo, ale tym razem reżyserem tego happeningu była Beata Szewczyk, a aktorami młodzież z Barda i Przyłęku. Zaproszeni goście specjalni, w osobach reżysera Radosława Piwowarskiego, aktorów Roberta Gonery i Roberta Kowalskiego a także Jerzego „Konia” Matysiaka, którzy tworzyli w tym miejscu w 1989 roku film „Marcowe migdały”, byli bardzo wzruszeni spotkaniem z mieszkańcami miasta, którzy przed laty statystowali w filmie. A po obejrzeniu scen z filmu odegranych przez młodzież ocierali łzy. Spotkanie z twórcami było również okazją do rozmowy o filmie, o inspiracjach, aktorach a także wspomnień z pobytu w Bardzie. Nie zabrakło zabawnych anegdot.

- Jestem szczęśliwy, że są tacy ludzie, którym się jeszcze coś chce w tym kraju zrobić - Radosław Piwowarski nie krył wzruszenia. - Może dożyjemy chwili, że w waszym mieście, bo rozmawiałem z burmistrzem i z naszymi aktorami, z Gonerą, z Kowalskim, z Moniką Bolibrzuch, z „Koniem”, że zrobimy film o tym mieście.

- Jak to się stało, że pan i wy wszyscy trafiliście do Barda?

- Muszę zacząć od tego, że kiedy przyjechałem do Wrocławia, to trafiłem, jako bardzo młody człowiek, na wspaniałego scenografa, Tadeusza Kosarewicza, który zakochany w Dolnym Śląsku, zaczął mi pokazywać te miasteczka i ja się zakochałem natychmiast i zacząłem tu przyjeżdżać i trzy czy cztery filmy zrobiłem w tych różnych miejscach. A co do samego Barda, to jak ja tu wysiadłem i zobaczyłem tę stacyjkę z tym łukowatym peronem i dziurę tego tunelu - to może być tylko marzenie każdego filmowca, żeby takie miejsce znaleźć. W tym momencie się wszystko zaczyna, wyobraźnia uruchamia. Drugim takim elementem była rzeka i  most a następną było to, że myśmy tutaj trafili na fantastyczną atmosferę, dostaliśmy tyle od mieszkańców Barda serdeczności i chęci pomocy, na tych scenach co robiliśmy, co widzieliście w filmie to przychodziły dzieci ze szkół przyprowadzane przez nauczycieli, pamiętam było strasznie zimno, one marzły, myśmy nie wiedzieli jak je tam utrzymać ale nikt nie uciekał i od początku tu była jakaś taka dobra atmosfera dla nas, ale nie spodziewałem się, że to się skończy takim wspaniałym widowiskiem. Jeszcze chciałem powiedzieć jedną rzecz – to był film debiutów, to było coś niezwykłego, że w tym filmie zadebiutowało tylu fantastycznych aktorów i aktorek, których los później się potoczył jednych bardziej efektownie drugich mniej, ale z tej grupy prywatkowej jest tak Robert Gonera, Robert Kowalski, Monika Boni, Piotrek Siwkiewicz, Olaf Lubaszenko i Maciej Masztalerz. Na początku jest taka lista: „po raz pierwszy na ekranie”, to jest fantastyczne, wręcz historyczne. - Chciałem powiedzieć, że nie ma już takich reżyserów, którzy w ten sposób wprowadzają nowych ludzi na ekran. „Po raz pierwszy na ekranie”. Ta formuła już nie istnieje. My wtedy, w tych naszych pierwszych rolach zostaliśmy bardzo poważnie potraktowani przez pana reżysera, którego trochę się baliśmy. Ale było sympatycznie, choć był pełen respekt. I to była ogromna przyjemność zobaczyć swoje nazwisko po raz pierwszy na dużym ekranie – mówi Robert Gonera.

- Dlaczego taki temat poruszył pan w filmie?

- To był pierwszy film na temat ‘68 roku i to jest niezwykłe. Nie przypuszczałem, że ja pierwszy zrobię taki film – dodaje Radosław Piwowarski. - To jest historia dosyć osobista, był Andżulina, był Hefajstos w mojej klasie w liceum. Oni wyjechali każdy gdzie indziej. Nawet Bronka „co miała nowy stanik” jest z naszej klasy. Zastanawiając się kiedyś nad tym co się stało, że wszyscy moi przyjaciele wyjechali, zacząłem się jak gdyby cofać myślami i doszedłem do wniosku, że pierwszym takim powodem poróżnienia Polaków po wojnie był ‘68 rok. Powiedzenie, że ty nie jesteś Polak, ty jesteś Polak, ty jesteś zły Polak a ty jesteś dobry. I zrobiłem ten film. To miał być film o moich przyjaciołach z mojej klasy, którzy musieli ten kraj opuścić i trafiłem w ten temat. Jak pokazałem ten film w Sztokholmie, na ogromnej sali, kilkaset osób i to byli wszystko Polacy, którzy wyjechali w 1968 roku i mówią słuchaj to jest film o mnie, ty nakręciłeś film o mnie. Ja pochodzę z Ząbkowic, ja pochodzę z Kłodzka. I tu się okazało, że trafione jakoś tak w punkt. Bo to z tych miasteczek wyjeżdżali szewcy, nauczyciele, zwykli ludzie, którzy się dowiedzieli, że muszą kraj opuścić.


Mariola Lewandowska



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 30 kwietnia 2024
Imieniny
Balladyny, Lilli, Mariana

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl