Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Ostatnie wojenne święta

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Wkrótce po rozpętaniu przez hitlerowców drugiej wojny światowej w niemieckich miastach i wsiach pojawili się cudzoziemscy robotnicy przymusowi, a wśród nich wiele tysięcy wywiezionych z kraju Polaków. Dzięki pamięci jednego z nich, Hieronima Ławniczaka, można było odtworzyć przynajmniej część listy nazwisk naszych rodaków, którym w dawnym Possen (obecnie Mierzwinie), kilka kilometrów od Bolesławca, dane było poznać smak niewolnictwa dwudziestego wieku.
Ostatnie   wojenne  święta

Ostatnie   wojenne  święta
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Ostatnie   wojenne  święta
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Ostatnie   wojenne  święta
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Najpiękniejsze lata młodości utracili tam Jan, Józef i Zenon Szczepaniakowie oraz Zygmunt Kaczmarski, pochodzący z Piotrkowa; z okolic Kielc przywieziono Kazimierza Cedzyńskiego, Stanisława Bakę i Eugeniusza Stryjka, zaś w rozległym majątku osadzono całą, wypędzoną z własnego gospodarstwa, sześcioosobową rodzinę Ławniczaków.

Do innych bauerów trafili Józef Wiśniewski i Jadwiga Ciesielska z Koła, Stanisława Żarnicka z Łodzi a także Kasia, Józef i Łucja Musielakowie z Warszawy. Nie wszystkie jednak nazwiska zostały zapamiętane, dane niektórych robotników ograniczają się do imion i miejscowości, skąd ich zabrano. Dotyczy to choćby Ryśka z Pabianic, Anieli, Wacława i Krystyny z krakowskiego czy Białorusinek: Olgi, Ani i Tamary.

Pobyt na wrogiej wtedy, napawającej lękiem ziemi nie zabił w Polakach potrzeby poszukiwania chwil, przypominających domy rodzinne, kierujących serca i myśli ku swoimi bliskim, oczekującym powrotu z niewolniczego upodlenia dzieci, rodzeństwa lub rodziców. Takie nieliczne wzruszenia towarzyszyły świętom Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy. Bywało bowiem, że niemieccy gospodarze pozwalali spotykać się w tak uroczyste dni swoim „parobkom”, wydzielali racje lepszego wyżywienia i umożliwiali dłuższy wypoczynek po pracy. Gesty te nie mogły jednak zrekompensować bolesnej tęsknoty za wolnością, zagłuszyć poczucia ogromnej, niezasłużonej niczym krzywdy i niesprawiedliwości – tym bardziej, że pojawiały się rzadko i trwały zwykle bardzo krotko.

Ostatnia z wojennych wigilii utkwiła szczególnie mocno w pamięci Hieronima Ławniczaka, który spędził ją w specjalnym obozie „wychowawczym”, gdzie trafił za pomoc, jakiej udzielił próbującym wyrwać się z niewoli, sowieckim jeńcom wojennym. Jak wspomina – tam nawet w czasie świąt Bożego Narodzenia musieli ciężko pracować, budując ziemne magazyny i stanowiska ciężkiej artylerii. Oto jego relacja :

„Po wieczornym powrocie z miejsca morderczej harówki do obozu byliśmy wszyscy skrajnie wyczerpani fizycznie. Ja odczuwałem to szczególnie, gdyż niedawno przebyłem obustronne zapalenie płuc i ropne owrzodzenie całego ciała, z którego się ledwie wylizałem... Tego dnia na kolację wyjątkowo dostaliśmy po trzy ziemniaki ugotowane w łupinach i po dwie łyżki jakiegoś sosu, prawdopodobnie z końskiego mięsa, do polania tych ziemniaków. Jeszcze dzisiaj czuję wspaniały smak tej wigilijnej wieczerzy – taka wydawała się dobra. Niestety, było jej strasznie mało!

Do popicia dano nam po kubku kawy zbożowej i po jednej kromce chleba, którym podzieliliśmy się zamiast opłatka. Nasz SA-mann przywołał mnie do siebie, po czym wyjął z kieszeni nie dokończone kanapki i dał mi do je zjedzenia. Po kolacji zaczęliśmy dekorować nasze łóżka, najpierw zabijając masę pluskiew, które znalazły ciepłe schronienie pod kocami. Potem prycze przybraliśmy przyniesionymi gałązkami jedliny. Około godziny dwudziestej zarządzono zbiórkę całości obozu i przeszliśmy pod eskortą z gałązkami świerku do dużej, zbudowanej przez nas z desek hali, ustawionej dla wojska w środku wsi.

Halę oświetliliśmy świeczkami i zaczęliśmy śpiewać kolędy. Śpiewaliśmy i wszyscy płakaliśmy. Każdy myślał o swoich najbliższych – o rodzinie. W tej uroczystości wigilijnej brała udział również nasza ochrona z S.A. i członkowie organizacji TODT. Kiedy zaśpiewaliśmy „Cicha noc” w języku niemieckim, niektórzy z nich zaczęli wycierać oczy. Nasz komendant obozu Ibesze przemówił do nas, a składając życzenia świąteczne zaznaczył, że są to ostatnie święta w czasie wojny. Stwierdził, że w najbliższym czasie Hitler da rozkaz użycia nowej broni, którą żołnierze Wehrmachtu pokonają wrogów III Rzeszy.

Z powodu tej wiadomości zrobiło się nam bardzo smutno, sądziliśmy, że nigdy już z obozu nie wyjdziemy. Po uroczystości wigilijnej odprowadzono nas z powrotem do miejsca „zakwaterowania”. Tam ze łzami w oczach składaliśmy sobie nadal życzenia – przede wszystkim abyśmy mogli powrócić do swych rodzin. Tej nocy właściwie nie spaliśmy, każdy marzył tylko o tym, by hitlerowcy zostali pokonani. I nasze najgorętsze życzenia spełniły się – była to ostatnia noc wigilijna w niewoli !”


Zdzisław Abramowicz



Dzisiaj
Czwartek 28 marca 2024
Imieniny
Anieli, Kasrota, Soni

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl


OtoZabkowice.pl © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl